18 października 1166: Śmierć Henryka Sandomierskiego
Był pierwszym na ziemiach
polskich księciem o tym imieniu. Przyszedł na świat zamieszkały
głównie przez Bolesławów, Władysławów, Mieszków i Kazimierzy,
jako syn Bolesława, wnuk Władysława i prawnuk Kazimierza. Mam tu
na myśli jego przodków po mieczu, oczywiście. Po kądzieli był
wnukiem Henryka, hrabiego Bergu. To właśnie na cześć tego mało
znanego dziadka, prawdopodobnie zgodnie z życzeniem swej matki
Salome, otrzymał na chrzcie imię Henryk [niem. Heinrich]. Czy imię
to uczyniło go ulubieńcem matki? Czy kiedy wymawiała je, zwracając
się do niego, napływały wspomnienia ojczystej ziemi? Możemy tylko
zgadywać. Jak zresztą w wielu kwestiach dotyczących
przedostatniego z synów Bolesława Krzywoustego. Henryk - nasz
książę-krzyżowiec - pozostaje jednym z najbardziej „niedostępnych”
Piastów. Jego życie i przedwczesna śmierć - w 1166 roku mógł
liczyć najwyżej trzydzieści sześć lat*- są owiane tajemnicą. Zginął w czasie krucjaty
przeciwko pogańskim Prusom, na czele której stanął starszy brat
Henryka, Bolesław Kędzierzawy. Agnieszka Teterycz-Puzio w biografii księcia podkreśla, że biorąc udział w wyprawie
przeciwko Prusom, która nastąpiła w czasie gdy ci ostatni
odstąpili od chrześcijaństwa, Henryk połączył „ideę i
realizację wypraw krzyżowych do Ziemi Świętej z polskimi
krucjatami pruskimi” (Henryk Sandomierski, s.115). Jak wiemy
wyprawa zakończyła się zupełnym niepowodzeniem i kosztowała
księcia sandomierskiego życie. Mistrz Wincenty [Kadłubek],
pierwszy biograf młodszego brata Henryka, Kazimierza
[Sprawiedliwego], tak opisał okoliczności klęski wojsk
piastowskich:
Bolesław
zebrawszy więc razem liczne wojsko najlepiej wyćwiczonych gotuje
się do najazdu na prowincje Getów żadną wprawdzie sztuką nie
obwarowane, lecz niedostępne z powodu naturalnego położenia. U
samego wstępu jest matecznik zewsząd zarosły gąszczem ciernistych
krzaków, gdzie pod zielenią trawy kryje się otchłań błotnistej
smoły. Zwiadowcy i przewodnicy wojsk zapewniają, że znaleźli
niezawodną krótszą drogę przez knieję; byli bowiem i
nieprzyjaciół podarkami przekupieni, i o zasadzce na swoich
powiadomieni. Tedy po wąskiej ścieżce gnają na wyścigi pierwsze
szeregi doborowego wojska, gdy nagle z zasadzki wyskakują z obu
stron nieprzyjaciele; i nie tylko z dala rażą pociskami, jak to
kiedy indziej czynić zwykli, lecz jak gdyby w tłoczni ściśniętych
prasą przygniatają. A ci tymczasem samorzutnie jak dzicy rzucają
się na zjeżone dzidy, jedni z żądzy zemsty, drudzy z chęci
śpieszenia na pomoc; i więcej ich pada pod ciężarem własnego
natłoku niż od ciosów oręża. Niektórych zbroją obciążonych
pochłonęła głębia rozwartej otchłani; inni ponoszą śmierć
zaplątawszy się w zarośla i krzaki cierniste, wszystkich ogrania
mrok szybko zapadającej nocy. Tak przez zdradziecki podstęp
przepadło bitne wojsko! Tak zmarniała w niedorzecznej wojnie
dzielność wspaniałych rycerzy! Wymowa najwymowniejszych nie
starczyłaby, żeby chociaż powierzchownie napomknąć, a cóż
dopiero szerzej opowiedzieć o ich imionach, osobach, szlachetnym
pochodzeniu, rodowodzie, godnościach, dzielności, skrzętności,
dostatkach Aż po dziś dzień różni ludzie na różne sposoby ich
opłakują.
Kronika
polska (w By Czas Nie
Zaćmił, s. 79-80)
Chociaż
autor nie wymienia imienia poległego księcia, powyższy opis
stanowi ważne źródło informacji dotyczące tego co zaszło, a co
za tym idzie bezpośredniej przyczyny niepowodzenia krucjaty i
śmierci Henryka. O tragicznych jej okolicznościach wspominają za
to roczniki, w których znajdujemy różne daty co prawda, ale bardzo
zbliżone informacje: roczniki Kapituły krakowskiej, lubiński
i Traski podają rok 1167 oraz informują, że książę
Henryk został zabity se swoim wojskiem w czasie wojny w Prusach.
Trzy wersje Rocznika małopolskiego (Kodeks
Kuropatnickiego, szamotulski, lubiński) zamieszczają
zapis o śmierci Henryka pod rokiem 1154. Przeczytać w nich możemy:
Henryk poległy w Prusach umarł bezpotomnie (Henricus
occisus in Prussia obiit sine prole). Zapis
ten stanowi część ogólnej wzmianki o synach Krzywoustego.
Bardziej szczegółowych informacji doszukać możemy się pod rokiem
1161, gdzie odnotowano: Książę Sandomierza Henryk w
czasie wojny poległ w Prusach z wojskiem,
a Kodeks Kuropatnickiego również pod datą 1171 podaje: Książę
Sandomierski poszedł do Jerozolimy, bezpotomnie zmarł. Ten sam
ufundował kościół w Zagości, dokąd sprowadził Szpitalników.
Ostatecznie w Prusach zabity został [z] wojskiem. W
Kodeksie królewieckim pod rokiem 1162 czytamy: Książę
Henryk z Sandomierza został zabity przez Prusów z wielką ilością
[ludzi] w bitwie. Katalog
biskupów krakowskich odnotowuje śmierć księcia pod datą 1167:
książę Henryk Sandomierski, staczający bitwę z Prusami
w miejscu niedogodnym został ziszczony z całym swoim wojskiem.
Historyków nurtuje milczenie Mistrza Wincentego, który z
pewnością musiał wiedzieć o śmierci Henryka. Przemilczenie
śmierci brata panującego ówcześnie księcia z pewnością nie
było przypadkiem. Niektórzy historycy, T. Wasilewski na przykład,
tłumaczą je tym, że Henryk nie zginął w samej opisanej przez
Kadłubka bitwie lecz zmarł na skutek odniesionych ran, w jednym z
pogranicznych grodów, czy to mazowieckich czy kujawskich. G.
Białuński, natomiast, przypuszczał, że być może istniały
jakieś nieporozumienia między dwoma najmłodszymi synami
Krzywoustego. Oprócz tego zwrócił uwagę na potępiający stosunek
Mistrza do głównodowodzącego Bolesława Kędzierzawego, którego
dotychczas opisywał jako dobrego władcę. W tym przypadku jednak
Kadłubek wyraźnie zarzucał księciu złe prowadzenie wojny, a
przede wszystkim, dawał upust swemu oburzeniu. Według niego pobudki
kierujące seniorem dalekie były od pobożności i chęci szerzenia
wiary chrześcijańskiej:
Mniemał
bowiem Bolesław, że wystarczy mu gdy odda się księciu co jest
książęcego, choćby odmówiono Bogu co jest Bożego. Żadnej
bowiem nie wymierzono kary za zbrodnię odstępstwa, byleby
przestrzegano płacenia podatków... Nie tylko więc nie płacą
podatków, ale jeszcze zajmują przyległości, zajęte łupią jak
wilki łup unosząc. Toteż tego, który w ospałej gnuśności nie
pobudzała gorliwość o sprawę Bożą, dopiero dotkliwy cios
utrapienia ocucił z twardego snu. (Kronika Polska, s.78)
Jak
sugeruje Agnieszka Teterycz-Puzio, inaczej sprawa musiała się mieć
z Henrykiem-krzyżowcem, który całym swoim życiem świadczył jak
rożne od braci wyznawał ideały i jakie pobudki kierowały nim, gdy
udawał się do Ziemi Świętej, sprowadzał joannitów do Polski, a
wreszcie wyruszał nawracać pogan. Być może Mistrz Wincenty
przemilczał śmierć księcia, nie chcąc łączyć go z wyprawą,
którą sam potępiał i której niepowodzenie uznał za karę bożą
wymierzoną Bolesławowi za zaniechanie swego podstawowego obowiązku-
szerzenia wiary chrześcijańskiej. Istnieje jeszcze jedno możliwe
wyjaśnienie przemilczenia imienia Henryka. W swych rocznikach Jan
Długosz opisuje szczegółowo jak to Sławny książę
sandomierski Henryk, walcząc w szeregu wielokrotnie ranny, zginął
z wieloma znakomitymi rycerzami od niezliczonych ran. Pierwej
wyzionął ducha niż zaniechał wojny. Wolał stawiwszy mężnie
czoło umrzeć niż żyć w hańbie. Na próżno osłaniano go
zbrojnie. Następnie Długosz podaje co stało się z ciałem
księcia: Trupa
księcia (…), odartego w haniebny godny litości sposób z jego
[książęcych oznak], zmieszanego w stosie trupów pochłonęło
bagno...
Być
może Mistrz Wincenty pominął milczeniem śmierć Henryka i
niepochowanie jego ciała zgodnie z obrządkiem chrześcijańskim,
uznając to ostatnie za niegodne osoby książęcej. Możemy jedynie
spekulować. Tak jak w przypadku miejsca pochówku księcia, które
pozostaje nieznane. Ogromne było moje zdziwienie, gdy odwiedziwszy
stronę muzeum w Wiślicy, natknęłam się na informację, że to
właśnie tam pochowany został Henryk. A. Tomaszewski sugerował właśnie Wiślicę jako miejsce wiecznego spoczynku księcia, co byłoby zgodne z obowiązującym wtedy zwyczajem grzebania księcia w
kościele jego fundacji lub po prostu należącym do niego, ale
oznaczałoby równocześnie,
a). że Henryk rzeczywiście nie zginął w samej bitwie, ale zmarł w wyniku
odniesionych ran (w drodze do lub w samej swej dzielnicy)
lub,
b). że jego ciało zostało jednak odnalezione po bitwie i
przetransportowane do jego dzielnicy, gdzie odbył się pogrzeb
(nasuwa się tutaj 40-dniowa, pełna przygód wędrówka ciała Henry'ego Młodego Króla, przewożonego z Martel do Rouen w czerwcu
1183 roku).
Podstawę
określenia dziennej daty śmierci Henryka stanowi dokument z 31
grudnia 1167 roku, wystawiony w pierwszym roku po konsekracji biskupa
krakowskiego Gedki, wyraźnie stwierdzający, że książę
sandomierski już wtedy nie żył. Zmarł bowiem w tym samym dniu co
biskup Mateusz, poprzednik Gedki, czyli 18 X 1166. A. Teterycz- Puzio
przytacza treść dokumentu, zwanego zapiską złocką: Roku 1166.
Podczas panowania najjaśniejszego księcia Bolesława, Mieszka,
Kazimierza umarł bez dziedzica czwarty ich brat książę Henryk.
Ziemie jego zostały podzielone na trzy części. Okazalsza część
i siedziba jego władztwa, to jest Sandomierz przypadła starszemu
bratu Bolesławowi. Także w tym samym roku i w tym samym dniu umarł
w Chrystusie Mateusz błogosławionej pamięci biskup krakowski.
Henryk
pozostawił po sobie skromne dziedzictwo, które przetrwało jednak
próbę czasu. Po dziś dzień możemy oglądać kościół jego
fundacji w Starej Zagości, do której sprowadził joannitów. Była to pierwsza placówka zakonu rycerskiego na ziemiach polskich. Nie jest to oczywiście
kościół postawiony za czasów samego księcia, ale niektóre
elementy pamiętają jeszcze lata tuż po jego śmierci, kiedy to
postawiono pierwszy kościół już za rządów jego młodszego brata Kazimierza
[Sprawiedliwego]. Jeśli jesteście zainteresowani jakie to elementy,
zajrzyjcie do świetnego Albumu Romańskiego tutaj. Henrykowi
przypisuje się też fundację kapituły wiślickiej. Datę powstania
kościoła, którego pozostałości odkryto pod kolegiatą gotycką
określa się na połowę XII w., co jednoznacznie wskazywałoby na
Henryka. Czasem jest on wymieniany również jako fundator kościoła św. Marcina w Opatowie, do którego być może sprowadził
templariuszy. Marcin Piotrowski wiże osobę Henryka z fundacją nietypowego pod względem architektonicznym i wezwaniowym kościoła św. Maurycego w Zawichoście.
Kończąc
pozwólcie, że przytoczę słowa Stanisława Smołki i niechaj będą
one epitafium księcia Henryka:
Ciekawa
to, choć mało znana postać pomiędzy ówczesnymi książętami
polskimi, prawdziwy rycerz XII w. na wskroś ideami wojen krzyżowych
przejęty. Nic go tak nie zajmowało jak krucjaty i rycerskie boje z
pogaństwem... Powróciwszy z krucjaty śpieszył ochoczo do walki a
tymi Saracenami jakich Polska miała w pobliżu. Miecz swój stępiony
na czaszkach muzułmańskich pragnął zmoczyć w krwi Prusaków.
Smutny los czekał tę wyprawę, najsmutniejszy rycerskiego
Henryka... Sam książę Henryk padł w niechlubnym boju, w
zdradzieckiej zasadzce przyszło mu zginąć, nie w Ziemi Świętej,
gdzie w krwawej walce z Saracenami byłby przynajmniej drogo życie
swe sprzedał...
*
Kwestia daty rocznej urodzin Henryka pozostaje sporną, ale na ogół
przyjmuje się datację ustaloną przez K. Buczka, czyli lata
1130-1132, co czyniłoby go rówieśnikiem Henryka II, króla Anglii
(ur. 5 marca 1133)
Katarzyna Ogrodnik-Fujcik
Katarzyna Ogrodnik-Fujcik
Literatura:
Kronika
Mistrza Wincentego w By czas nie zaćmił i niepamięć: wybór
kronik średniowiecznych w
opracowaniu Antoniny Jelicz, Warszawa 1975.
Agnieszka
Teterycz-Puzio, Henryk Sandomierski, Kraków
2009
Marcin Piotrowski, Kto mógł ufundować kościół św. Maurycego w Zawichoście?
Marcin Piotrowski, Kto mógł ufundować kościół św. Maurycego w Zawichoście?
Comments
Post a Comment