"Zanim przyszła historia, były dinozaury..." czyli nasze średniowieczne początki. Część I

W 2021 roku Adam Kucharczyk ‘’sprzedał’’ mi ciekawą historię, którą przekułam w artykuł dla Daily Art Magazine. Walt Disney postanowił odnaleźć swych normańskich przodków i udowodnić swe pochodzenie od rycerza Wilhelma Zdobywcy, który walczył u jego boku pod Hastings. W tym celu odwiedził Anglię i niewielką wioskę Norton Disney w hrabstwie Lincoln, gdzie w miejscowym kościele spoczywają przedstawiciele rodu d’Isigny (Disney - d'Isigny). Po dziś dzień można tam oglądać ich nagrobki. Całą wizytę opisałam szczegółowo w artykule, ale była ona tylko pretekstem do napisania o Adamie i jego rycerzykach. Musicie wiedzieć, że w przypadku Adama rycerzyki to prawdziwy bzik. Właściwie każdy i każda ze zgromadzonych tutaj dzisiaj kolegów i koleżanek ma takiego bzika, a wyjściową i wspólnym mianownikiem tych naszych bzików jest średniowiecze.

Adam Kucharczyk i sir Alexander Giffard "rycerz z wydrą'', kaplica Giffardów w Boyton, Anglia. 

W moim przypadku zawiniła Eleonora Akwitańska i jej biografia pióra francuskiej mediewistki Regine Pernoud. Byłam wówczas na pierwszym roku studiów literatury i historii brytyjskiej i bardziej fascynowali mnie Wordsworth i Coleridge niż średniowiecze, ale średniowieczny bzik już wówczas gdzieś tam sobie - za sprawą Eleonory - kiełkował. Kilka lat później, w leniwe lipcowe popołudnie poszukiwałam w księgarni wysyłkowej jakiejś dobrej powieści historycznej i natrafiłam na Time and Chance Sharon Kay Penman. I tak pogłębił się mój bzik, a przypadkowy zakup zaowocował najpiękniejszymi przyjaźniami w moim życiu, w tym przyjaźnią z samą autorką, która trwała nieprzerwanie jedenaście lat, do jej śmierci w styczniu 2021 roku. Z ludźmi, których poznałam dzięki Sharon i jej książkom przyjaźnimy się do dziś. Henryk Młody Król, czyli mój osobisty bzik, doczekał się swojego bloga, między innymi, dzięki dwojgu z nich. Richard Willis i Kathryn Warner wspierali mnie od samego początku i to oni zainspirowali mnie do zrobienia czegoś więcej dla Młodego Króla. Richard zaprosił mnie do napisania o Młodym Królu na swojej autorskiej stronie. To był pierwszy oficjalny tekst, jaki napisałam o zapomnianym starszym bracie Ryszarda Lwie Serce, Kathryn natomiast prowadziła blog poświęcony Edwardowi II, jednemu z najbardziej nierozumianych i źle ocenianych władców w historii Anglii. Jej wytrwałość i praca naukowa były dla mnie prawdziwym natchnieniem. 

Kasia Ogrodnik-Fujcik
W późniejszym czasie poznałam pozostałych średniowiecznixów, z którymi pogawędzimy dzisiaj o naszych średniowiecznych początkach…

Richarda Willisa już wymieniłam. Wpadliśmy na siebie, internetowo, w czasie, kiedy on studiował historię, a ja chciałam zrobić coś więcej dla Henryka Młodego Króla. Dodatkowo połączyła nas Sharon Kay Penman, której książkami zaczytywaliśmy się, a Richard i Sharon plotkowali o mnie, chociaż nie byli pewni, czy dobrze wymawiają moje imię… (prywatny żart, którym dziś się nie podzielę). Tak czy inaczej, Richard to człowiek wielu zainteresowań i talentów. Świetnie pisze i nie poddaje się mimo poważnych problemów zdrowotnych. Właśnie uczy się języków skandynawskich. Zapytany o swoje średniowieczne początki wspomina:

The first book I remember reading was a history of the American Revolution (also my introduction to Kosciuszko and Lafayette). I was the kid who had their parents take him to all the Civil War and Revolutionary battlefields on our road trips (my mother was very indulgent), so there’s not really a time I don’t remember not being interested in history. 

Richard Willis
And the Middle Ages? How did you get interested in this particular time period? And how did you find yourself immersed in Sharon Kay Penman’s novels?

My introduction to Sharon came because as a Richard, I was always interested in the king who shared my name and numeral, Richard III. How I went from Sunne (which took me two tries to finish) to Saints*, I’m not entirely sure, but I quickly got into the subject beyond the cursory glances towards lionhearts and Robin Hoods (the Disney version, if we’re being honest). As I said, sometime around then, I found a note in my great-grandfather’s genealogy work stating that his family is somehow descended from Henry (II) and Eleanor, and that kinda clinched it for me.

Kasia Ścierańska, podobnie jak Richard, nabawiła się swojego bzika już we wczesnym dzieciństwie. Za co dziękuje swojemu starszemu bratu i Tolkienowi. Będąc już poważną studentką historii, napisała w komentarzu na moim blogu, jak bardzo cieszy się, że ktoś zdecydował się prowadzić blog o jej ulubionych pierwszych Plantagenetach. Kasi bzik, co prawda, poniósł ją do Francji, na dwór prawnuka Henryka i Eleonory, Ludwika IX Świętego, ale pracę magisterską napisała o ich synu. Henryku Młodym Królu. Pogawędziłyśmy sobie o niej szczegółowo. Naszą rozmowę polecam i przypominam, bo warto. Oprócz tego Kasia, podobnie jak Richard i ja, jest wierną czytelniczką powieści Sharon Kay Pennam, a to na stałe łączy ludzi. Dziś pytam ją: dlaczego Henryk i Eleonora, dlaczego Ludwik, dlaczego Młody Król i wreszcie dlaczego Sharon? Pamiętasz, Kasiu, jakie były tego początki?

Początki to czasy, kiedy po raz pierwszy sięgnęłam po książki J. R. R. Tolkiena. W pierwszej klasie szkoły podstawowej przeczytałam Hobbita, którego podrzucił mi brat, wielki miłośnik fantastyki. Przeczytałam i przepadłam. Mając 9 lat, sięgnęłam po Władcę Pierścieni, jakiś czas później poznałam Silmarillion. I tak tolkienowski świat stał się moim światem, a Tolkien  bez wątpienia wpłynął na wiele moich późniejszych życiowych decyzji. Jak wiadomo, był profesorem literatury staroangielskiej oraz mediewistą. Silmarillion - moja bez dwóch zdań ulubiona książka - jest dziełem na wskroś średniowiecznym, napisanym na wzór nordyckich i celtyckich eposów, Kalevali, z wieloma wpływami średniowiecznej kosmologii i teologii. Zanurzenie się w tym świecie dość naturalnie pociągnęło za sobą skutek w postaci zainteresowania się fantastyką, szczególnie literaturą. Czytałam mnóstwo powieści fantasy, pełnych odniesień do dziedzictwa średniowiecza i literatury heroicznej, różnych form mediewalizmu.

Kasia Ścierańska
Przeczytałaś Tolkiena i przepadłaś… w fantastyce. A kto odpowiadał za twoje zainteresowanie naszymi Piastami? Bo ono też się w tej historii pojawia, prawda? 

Prawda. Pamiętam, że pierwszą książką popularnonaukową poświęconą dziejom średniowiecza, która wpadła w moje ręce, była podarowana mi przez tatę Polska Piastów Pawła Jasienicy. Miałam wtedy około 12 lat i absolutnie zakochałam się w dziejach Polski piastowskiej. Przeczytałam wszystko, co na ten temat można było znaleźć w szkolnej bibliotece. Zaprzyjaźniona bibliotekarka przynosiła mi nawet książki ze swojej prywatnej domowej biblioteczki.

Czyli stąd ten średniowieczny bzik? Z połączenia: Tolkien-Jasienica?

Tak. Moje zainteresowania historyczne rozszerzyły się później na inne dziedziny i epoki, ale fascynacja średniowieczem pozostawała zawsze w moim sercu. Urodziłam się  i wychowałam w centrum Krakowa, więc bliskość średniowiecznej architektury i kultury przenikała moje codzienne życie. Gdy stanęłam przed decyzją wyboru kierunku studiów, wybrałam, bez większych wątpliwości, studia historyczne, choć nauki historii w szkole nie wspominam najlepiej, nie miałam szczęścia do nauczycieli.

A pierwsi Plantageneci? Czyli to co nas połączyło...

Na studiach moje zainteresowania przyjęły nieco poważniejszy charakter i rozszerzyły się od Polski Piastów i czasów rozbicia dzielnicowego, po Francję i Anglię XII-XIII wieku, politykę dynastyczną Kapetyngów i Plantagenetów, ideologię monarchii, kult świętych w średniowieczu. Moja praca zawodowa nie ma dziś żadnych związków ze średniowieczem, a jednak staram się w miarę możliwości ożywiać i pielęgnować tę pasję. Moje serce zawsze szybciej bije, gdy wchodzę do gotyckiej katedry, a na witrynie księgarni widzę nową książkę poświęconą kulturze średniowiecza.

Serce Adama Kucharczyka, z kolei, zawsze szybciej bije, gdy Adam wchodzi do kolejnego kościoła na angielskiej prowincji i odkrywa w nim kolejnego rycerzyka. Adam mieszka na stałe i pracuje w UK, w wolnym czasie fotografuje i dokumentuje tamtejsze zabytki, głównie nagrobki rycerskie,  a jego fotografie to prawdziwa uczta wizualna. Mnie interesują same początki tej uczty… 

Adam Kucharczyk
Zaczęło się od Sir Johna de Verdun. Przynajmniej w Anglii. W Polsce za mojego średniowiecznego bzika odpowiadał ktoś inny. Dla urodzonego w latach siedemdziesiątych dzieciaka naturalnym były zabawy z rówieśnikami inspirowane serialami lub filmami. Za pomocą mieczy, czy karabinów wykonanych z patyków przenosiliśmy obejrzane obrazy w nasz realny dziecięcy świat. Po takiej dawce „propagandy” chyba każdy chłopak lubił historię dopóki nie poszedł do szkoły i tam, w zależności od nauczyciela, pokochał historię lub ja znienawidził. Mimo fajnej nauczycielki, ciekawie prowadzącej lekcje historii, w klasie wypełnionej eksponatami i kolorowymi obrazami (niczym w małym muzeum), to nie tam zaczęła się moja fascynacja średniowieczem. Stało się to kilka lat później, w klasie obok, gdy na lekcji języka polskiego programowo przyszedł czas na lekturę mistrza Sienkiewicza. Jako leniwe stworzenie i znające niemal na pamięć zrobioną przez pana F. ekranizację, długo wzbraniałem się przed Krzyżakami i ich uczciwym odhaczeniem. Do tej pory nie pamiętam, co mnie skłoniło wreszcie do ich przeczytania. Pamiętam, że czytałem, gdy klasa przerobiła już ten materiał, a wówczas ja nie mogłem się oderwać.

To zabawne. Ja sama mam bardzo podobne doświadczenia z Krzyżakami. Kiedy MUSIAŁAM ich czytać, entuzjazmem nie pałałam. Zapałałam już jako dorosła kobieta, kiedy nie musiałam.  Nie nosili już wówczas stygmatów lektury obowiązkowej i sięgnęłam do nich z własnej nieprzymuszonej woli. Do teraz sięgam, średnio co cztery lata i za każdym razem odkrywam coś nowego. Za trzecim czytaniem, na przykład, odkryłam, że pojawiają się w nich moje rodzinne strony i Piastowie cieszyńscy, Przemysław I Noszak i jego najstarszy syn i imiennik, zamordowany w Nowy Rok 1406 w drodze z Gliwic do Cieszyna. Ale wracając do Ciebie… Ustaliliśmy już kto był odpowiedzialny za Twojego średniowiecznego bzika...

Tak. Wtedy właśnie narodziła się fascynacja średniowieczem, rycerzami, uzbrojeniem… To był początek drogi, poszukiwań, przygody i poniekąd sposobu na życie i spędzanie wolnego czasu.


Sir John Swinford (zm.1371), kościół pw. św. Andrzeja w Spratton, hrabstwo Northampton, Anglia. Fot. Adam Kucharczyk

No dobrze, a same nagrobki rycerskie? I ten bardzo skonkretyzowany średniowieczny bzik? Skąd to się wzięło?

Ta szczególna odjebka zaczęła się dość niewinnie. Podczas oglądania programu o narodzinach Europy. Lektor opowiadał o Normanach, a kamera wolno jechała nad rycerzami z londyńskiego Temple. Pamiętam, było to niesamowite. Rzeźby trwały w półmroku, dlatego ja sam zawsze próbuję robić takie zdjęcia, chociaż wiem że tam pracowała cała ekipa ze światłami itp tymczasem ja sam zdaję się na fart i na to, co zastanę na miejscu. Potem był jeszcze grobowiec Czarnego Księcia. Zobaczyć go na własne oczy… marzenie. To marzenie spełniło się po przyjeździe do UK. Jednak, z różnych powodów, nie od niego zacząłem moje fotografowanie. Okazało się, że jest tu dużo więcej podobnego towaru, a ja właśnie się w nim rozsmakowałem. Pamiętam dokładnie w jakich okolicznościach. Pewnego dnia, po drodze z pracy poprosiłem, abyśmy wstąpili do saksońskiego kościoła w Brixworth. Była msza, a ja zapytałem jakąś miłą panią, czy mają może wewnątrz rycerskie nagrobki. Mieli.

I bardzo dobrze, że mieli. Dzięki temu my dzisiaj możemy podziwiać więcej „tego towaru’’ na Twoich wyjątkowych zdjęciach. Ja mogę tylko życzyć sobie i innym średniowiecznixom, żeby ukazały się wreszcie w formie publikacji, na pięknym kredowym papierze, odpowiednio opisane. Trzymam kciuki.

Dziękuję Wam, moi Drodzy, za tę dzisiejszą podróż sentymentalną. Mam nadzieję, że nasz średniowieczny bzik będzie łączyć nas nadal i zapewni nam jak najwięcej miłych wspomnień. Przy okazji pozdrawiam tych średniowiecznixów, którzy mieli być dzisiaj z nami, ale z różnych przyczyn nie mogli. Odbijemy to sobie jeszcze kiedyś, w przyszłości. Tymczasem druga część artykułu pojawi się już wkrótce. Ze względów czysto technicznych musieliśmy podzielić nasze wspomnienia na dwie części. Jeszcze raz dziękuję Wam za rozmowę, którą poprowadziłam ja, Kasia Ogrodnik-Fujcik, autorka strony i bloga o nazwie Średniowiecznix, odpowiedzialna za wykucie nowego terminu określającego osobę cierpiącą na średniowiecznego bzika. 

Wersja anglojęzyczna naszej rozmowy pojawi się wkrótce na moim blogu poświęconym Henrykowi Młodemu Królowi.

Comments

Popular posts from this blog

Matka książąt: Anna Przemyślidka " Z Bożej Łaski Księżna Śląska i Wielkopolski"

"Zanim przyszła historia, były dinozaury..." czyli nasze średniowieczne początki. Część II