Henryk Sandomierski demaskuje brata swego Bolesława Kędzierzawego

Cztery dni temu minęła rocznica śmierci Bolesława Kędzierzawego (ur. ok. 1122), starszego brata Henryka Sandomierskiego (ok. 1130-1166), który zmarł w wieku ok. 52 lat 5 stycznia 1174 r.  Być może wspomnienie najstarszego syna Bolesława Krzywoustego z jego drugiego małżeństwa z Salomeą z Bergu sprawiło, iż po kilku miesiącach przerwy wróciłam do projektu napisania o powieści Jarosława Iwaszkiewicza, Czerwone Tarcze, której głównym bohaterem jest Henryk właśnie. Lekturę książki rozpoczęłam jesienią ubiegłego roku, ale zupełnie straciłam do niej cierpliwość, przeczytawszy jak to Henryk wydobył z ziemi królewską koronę Bolesława Śmiałego*. Wiedziona ciekawością sięgnęłam do niej ponownie  w czasie pracy nad tekstem o śmierci Henryka, aby przekonać się jak umiera on u Iwaszkiewicza. 


W trakcie czytania natrafiłam wówczas na fragment, który wywołał szeroki uśmiech na mojej twarzy. Mowa w nim o tym jak to Henryk i Kazimierz (1138-1194), najmłodszy z braci, nazwany przez potomnych Sprawiedliwym, planują zamach na najstarszego brata, Bolesława Kędzierzawego. Zbierają siły, szukają sprzymierzeńców by wyruszyć na Kraków i usunąć z tronu princepsa. Niespodziewanie w Sandomierzu zjawia się sam Bolesław "Bolko" w otoczeniu nielicznej świty. Zrządzenie losu, mogłoby się wydawać. Gdy goście udają się na spoczynek, Henryk wydaje odpowiednie rozkazy: wynika z nich, iż jeśli zajdzie taka potrzeba nie oszczędzi nawet życia brata. Jednak iwaszkiewiczowski Henryk jak to Henryk, nie byłby sobą, gdyby nie dopuścił do siebie wątpliwości i nie pozwolił by nim targały. Ale przekonajcie się sami:

Henryk pozostał sam w ciemnawym pokoju. Przez otwarte okno wchodził chłód jesiennej, ciemnej nocy. Wzdrygnął się. Kury obudzone zapiały. Odłożył miecz na wezgłowie i przeszedł się po pokoju. Kroki jego stukały w tej ciszy. Wychylił głowę przez okno i ujrzał ognie biwaku. Szły zdawało się aż po gwiazdy... Henryk znowu przeszedł się po pokoju, tam i z powrotem. Słuchał swoich kroków. Potem powiedział jedno słowo:
- Brat.
Począł wspominać rodziców. Matkę, księżnę Salome, jak Bilhildzie z rąk odbierała Judytkę, teraz księżnę ruską, jak stała pośrodku pokoju i wołała:- Ach, ten Bolko! Poleciał z głową tylko do połowy utrefioną- Bo kędziory Bolka były sztuczne, księżna Salome zawsze sama mu je od najdawniejszych czasów trefiła. A teraz pewnie służba albo żona. Już  nie mógł teraz na starość się przyznać, że włos ma równy jak sznurki. Bolko był ukochanym synem księżny Salome i zawsze za nim się u ojca wstawiała." 
(Czerwone Tarcze, s.370-371).

Pięknie namalowany obraz. I wszystko pasowałoby do nastroju chwili, gdyby nie te nieszczęsne trefione włosy Bolka, zdemaskowane zupełnie niespodziewanie przez Henryka. Nie dość widać było Iwaszkiewiczowi, że w całej powieści przedstawił najstarszego syna księżnej Salome w jak najgorszym świetle - jego Bolesław to władca o wąskich horyzontach, niezainteresowany wielką polityką, zbyt skupiony na rozkoszach stołu, by sprawnie rządzić państwem, źle traktujący swą pierwszą żonę, Wierzchosławę, w której- jakżeby inaczej - kocha się Henryk. Pisarz mógł oszczędzić sobie i czytelnikowi wzmianki na temat wyglądu starzejącego się księcia i nie rozwodzić się nad jego łysiną skrywaną skrzętnie pod czarną podhełmką. Ujawnienie tajemnicy włosów Bolka to, moim zdaniem, przysłowiowa ostatnia kropla. Włosy Kędzierzawego z historycznego punktu widzenia pozostają przecież cenne same w sobie. Przydomek Crispus [Kędzierzawy] podawany w rocznikach i kronikach- najpierw w roczniku kapituły krakowskiej, potem w Kronice wielkopolskiej- stanowi źródło informacji o wyglądzie zewnętrzym władcy, który musiał mieć mocno kręcone włosy, skoro nie uszło to uwagi jego współczesnych. Z pewnością przydomki mówiące nam o cechach fizycznych władcy są cenniejsze od tych mających jedynie na celu oddanie jego zalet zgodnych z wzorcem średniowiecznego panującego. Bo co tak naprawdę mówi nam "Sprawiedliwy" (nadany Kazimierzowi kilka wieków po jego śmierci), albo "Pobożny" (w dobie gdzie większość panującyh starała się prowadzić działalność fundacyjną, a pobożność stanowiła podstawę, a nierzadko i pretekst wszelkich działań), nie mówiąc już o "Prawym" (który wcale tak prawy nie był). Nie, zdecydowanie należy dziękować za "Wysokich", "Plątonogich", "Brzuchatych", czy "Łokietków". Ale dosyć o przydomkach. 

Przytoczony przeze mnie fragment zaintrygował mnie do tego stopnia, że zaczęłam poszukiwać informacji na temat mody piastowskiej tego okresu, a w szczególności "trefienia" włosów. Poszukiwania owe doprowadziły mnie do tej  oto strony, a co za tym idzie do artykułu pt. Jak wyglądać dobrze w nowym futrze? Średniowieczna moda męskaWynika z niego, iż w XIII w., czyli niedługo po śmierci Bolesława (1173 r.), na ziemiach Piastów panowała moda na noszenie bardzo krótkich włosów, pokierowana zapewne względami higienicznymi**. Nie zapominajmy o wszechobecnych wszach i braku szamponów do włosów. Nie sądzę, aby ktokowiek myślał wtedy o zabawie w kręcenie włosów. Stawiano raczej na wygodę. Wnioskuję zatem, iż włosy Bolesława IV były naturalnie kręcone. Dociekliwsza analiza doprowadziła mnie do Jana Długosza. Opisując Kazimierza Wielkiego daje on upust swemu oburzeniu i gani króla za uleganie kaprysom ówczesnej mody i trefienie włosów. Gdyby podobnie rzecz się miała z Bolesławem Kędzierzawym, Długosz nie omieszkałby o tym wspomnieć i już wcześniej się "oburzyć". Nie wiem jak rzecz miała się z niemiecką modą męską tamtych czasów. Być może Jarosław Iwaszkiewicz dotarł do informacji na ten temat i miał pewność, że w ojczyźnie matki Bolesława i Henryka, księżnej Salomei z Bergu, mężczyźni trefili włosy. Przewiduję, że w najbliższym czasie czeka mnie wyprawa na drugi brzeg Odry :-)





* Poza tym iwaszkiewiczowskim Henrykiem zbyt targały namiętności i moralne dylematy. Moim zdaniem Henryk był przede wszystkim rycerzem, rozmiłowanym w rzemiośle wojennym, a dodatkowo bardziej ciekawym świata niż jego bracia - pod tym względem łączyła go zapewne nić porozumienia z bratankiem, Bolesławem Wysokim, którego być może nigdy nie dane było mu spotkać, ale o którym musiał słyszeć i to wielokrotnie. Pobożność Henryka nie podlega oczywiście dyskusji. Świadczą o niej jego skromna tytulatura, wyprawa do Ziemi Świętej oraz działalność fundacyjna.

** Z artykułu wynika, że, jeśli idzie o higienę osobistą, nasi książęta wypadali wcale dobrze. Łaźnie cieszyły się wówczas ogromną popularnością. Nie zapominajmy czym zajmowali się Leszek Biały i Henryk Brodaty, gdy zostali zdradziecko napadnięci podczas zjazdu w Gąsawie 23 listopada 1227 - jeśli wierzyć przekazom zażywali wspólnej kąpieli w łaźni. Podobnie rzecz się miała w przypadku porwania Henryka V Brzuchatego w listopadzie 1293 r. Ludzie nasłani na niego przez Henryka III Głogowskiego pojmali go w łaźni, w pobliżu zamku wrocławskiego. Jak donosił autor Kroniki Książąt Polskich: "... nie było żadnej obrony, ponieważ wszyscy przyjaciele księcia byli nadzy; jeden z nich padł na księcia pragnąc go osłonić, lecz że przeszkadzał, został zabity".




Literatura: 


Kronika Książąt Polskich w By Czas Nie Zaćmił i Niepamięć: Wybór Kronik Średniowiecznych, Warszawa 1975

Jarosław Iwaszkiewicz, Czerwone Tarcze, Warszawa 1976

Agnieszka Teterycz-Puzio, Henryk Sandomierski, Kraków 2009

Magdalena Binaś-Szkopek, Bolesław Kędzierzawy, Poznań 2014

Przemysław Wiszewski, Leszek Biały i jego czasy, Wrocław 2002


Comments

Popular posts from this blog

Matka książąt: Anna Przemyślidka " Z Bożej Łaski Księżna Śląska i Wielkopolski"

"Zanim przyszła historia, były dinozaury..." czyli nasze średniowieczne początki. Część I

"Zanim przyszła historia, były dinozaury..." czyli nasze średniowieczne początki. Część II