Krótka historia o Henrykach i leprozoriach...

Izolda stoi nieruchomo naprzeciw płomieni (...) Łzy spływają jej po twarzy. Ubrana jest w obcisłą szarą szatę, wzdłuż której biegnie cienka nitka złota, złota nić wpleciona jest w jej włosy, które spadają aż do stóp. Kto mógłby oglądać ją tak piękną i nie zlitował się, miałby serce okrutnika (...) Owóż stu trędowatych, poczwarnych, z ciałem przeżartym i zetlałym, przbiegłszy na kulach z hałasem grzechotek cisnęło się naprzeciw stosu. Pod obrzękłymi powiekami oczy ich, nabiegłe krwią, cieszyły się widowiskiem. Iwon, najbardziej ohydny z chorych, krzyknął na króla [Marka] ostrym glosem:
- Królu, chcesz rzucić małżonkę w żar: to dobra kara, ale zbyt krótka. Ten wielki ogień srtrawi ją rychło, ten wielki wiatr wnet rozmiecie popioły. I kiedy płomień za chwilę opadnie, męka będzie ukończona. Czy chcesz abym Cię nauczył gorszej kary, w ten spsób iżby żyła z wieczną hańbą i ciagle pożądając śmierci?


Trędowaci proszący o jałmużnę, obwieszcający swe przybycie grzechotkami, XIV w., Francja


Z wieką hańbą i ciągle pożądając śmierci. Tak właśnie musiało wyglądać życie trędowatych w dobie średniowiecza. Powyższy fragment Tristana i Izoldy przedstawia ich w jak najgorszym świetle i takie też było nastawienie społeczeństwa do ludzi dotkniętych tą straszną chorobą. W świetle prawa byli oni uważani za martwych. Zdrowi panicznie bali się zarażenia - trąd był wówczas nieuleczalny-  a sama chorobę uważali za karę Bożą, dlatego bezlitośnie wyrzucali zakażonych poza nawias społeczeństwa. Chorzy byli izolowani w tzw. leprozoriach - przytułkach, czy raczej zamkniętych hospicjach, przeważnie zakładanych poza murami miast. Jeśli stamtąd wychodzili, musieli okrywać swoje zniekształcone chorobą ciało kilkoma warstwami tkaniny, a po drodze dzwonić dzwonkiem lub kołatką, by ostrzec zdrowych o swym nadejściu i dać im czas na ukrycie się. Pod żadnym pozorem nie wolnio im bylo pić wody z publicznych studni i odwiedzać miejsc, w których przebywało wielu ludzi. W niektórych krajach, np. w Szkocji, trędowaci nie mogli opuszczać przytułków pod karą śmierci. Tak było, między innymi, w szpitalu Greenside w Edynburgu, obok którego wzniesiono szubienicę mającą przypominać chorym o najwyższej karze.



                       Ofiary trądu, iluminacja z Omne Bonum, XIV w. (British Library)

Hojnymi fundatorami leprozoriów byli królowie Anglii. Na uwagę zasługują Henry II Plantagenet (1133-1189) i jego małżonka Eleonora Akwitańska (1124-1204). Do najbardziej znanych ich fundacji należał wspaniały przytułek wzniesiony w 1161 r. na zachód od Caen (Normandia), obecnie wioska
 St. Germain de Blancherbe, nazywana powszechnie na pamiątkę dawnej kolonii trędowatych La Maladerie. Być może powodowała nimi zwykła królewska powinność chociaż nie bez znaczenia mógł być fakt, iż w rodzinach obojga - zarówno Henry'ego jak i Eleonory - zdarzyły się przypadki tej strasznej choroby. Siostrzeniec Eleonory, jedyny syn jej siostry Petronilli i Raoul'a, hrabiego Vermandois, także Raoul, otrzymał przydomek "the Leper", czyli "trędowaty" i, jak podaje Gilbert z Mons w swej kronice, zmarł młodo w 1167r. Henry II z kolei był kuzynem najsłynniejszego chyba w historii trędowatego, króla Jerozolimy Baldwina IV (1161-16 marca 1185) - ojcowie Henry'ego i Baldwina, hrabia Andegawenii Geoffrey le Bel i król Jerozolimy Amalryk I byli przyrodnimi braćmi*. Znana jest historia jak to wychowaca Baldwina, słynny kronikarz i arcybiskup Tyru, Wilhelm, zauważył u swego dziwięcioletniego wówczas podopiecznego pierwsze oznaki choroby. Mialo to miejsce podczas zabawy Baldwina z rówieśnikami. Wilhelma uderzyło to, że kiedy chłopcy szczypali się nawzajem, nie oszczędzając przy tym i małego księcia, ten ostatni znosił to w milczeniu i z niezwykłym spokojem.  Zapytany, chłopiec zwierzył się Wilhelmowi, że nie ma czucia w prawej ręce, co było jednym z możliwych objawów trądu. Możemy sobie wyobrazić przerażenie Wilhelma i reakcję króla Amalryka, ojca Baldwina. Pomimo iż było to jedynie podejrzenie, król nakazał użycie wszelkich dostępnych środków w celu leczenia choroby, wysyłając nawet po lekarzy do Damaszku. Gdy w wieku 13 lat Baldwin został królem nadal podejrzewano, iż może być chory, ale lekarze nie mieli pewności. Pewność przyszła dwa lata póżniej, gdy Baldwin osiągnął pełnoletność. Wówczas choroba ujawniła się i okazało się, że król dotknięty został najstraszliwszą jej formą. Baldwin zmarł w 1185, w wieku 24 lat. Jedna z teorii głosi, iż jego historia zmusiła współczesnych do innego spojrzenia na trąd i bardziej ludzkiego traktowania ludzi nim dotkniętych.


Wilhelm z Tyru zauważa pierwsze objawy trądu u dziewięcioletniego Baldwina, miniatura 1250, Francja (British Library)

Ale wracając do Henryków. Nasi książęta również byli fundatorami leprozoriów. Pierwszy taki budynek na dolnym Śląsku powstał w 1214 r. z inicjatywy Henryka I Brodatego, a raczej jego małżonki Jadwigi, przyszłej świętej. 

We Wrocławiu funkcjonowały 2 leprozoria: jedno (kobiece) pw. Św. Hieronima zbudowano w sąsiedztwie kościoła 11 Tysięcy Dziewic, drugie, przeznaczone dla mężczyzn, na Przedmieściu Oławskim (ul. Traugutta 54). Przy tym ostatnim wzniesiono kościółek św. Łazarza, który miał służyć wyłącznie trędowatym, którym przychylnośc okazał, między innymi, biskup Tomasz, w roku 1264 przeznaczając na ich utrzymanie 18 grzywien ze wsi Pichorowice a rok później także dziesięcinę z majątku Wichrów na wieczyste używanie. Darowizna ta została potwierdzona przez księcia Bolesława II Rogatkę, najstarszego syna Henryka II Pobożnego. Również inni Henrykowie otaczali placówkę opieką: archidiakon i kanonik legnicki Henryk zapisał darowiznę w XIV, a książę Henryk VI Dobry zezwolił trędowatym na utrzymywanie jednego rybaka, który zajmował się łowieniem dla nich ryb w Odrze.


                                            Kościół Jedenastu Tysięcy Dziewic, Wrocław

W roku 1220 z inicjatywy biskupa Wawrzyńca powstało leprozorium w Środzie Śląskiej, którego pierwszym darczyńcą był Henryk Brodaty. Szpital przestał funkcjonować w roku 1349, a w jego miejsce został wzniesiony Kościół p.w. Narodzenia Najświętszej Marii Panny. W roku 1232 książę Henryk II Pobożny, syn Henryka I Brodatego ulokował szpital dla trędowatych w Mierczycach. Placówka funkcjonowała zaledwie 9 lat, czyli do roku 1241, kiedy to cała wioska została zniszczona przez Tatarów. W Świdnicy utworzono dwa leprozoria na przełomie XIII i XIV w., dla kobiet pw. Świętego Ducha (dzisiaj ulica Westerplatte, za mostem na rzece Bystrzycy, uważanym za najstarszy kamienny most na ziemiach polskich) oraz dla mężczyzn pw. Św. Jana (również ul. Westerplatte, ale przed mostem).W Jaworze w roku 1390, za panowania księżnej Agnieszki, wdowy po księciu Bolku II Małym, szpital za bramą złotoryjską wybudowany z inicjatywy księcia Henryka I Jaworskiego - dokument w tej sprawie został wystawiony 6 grudnia 1344 roku w jego kancelarii - przemianowano na leprozorium.

Kilka lat temu, po "wytropieniu"  historii trędowatych w swojej okolicy, pan Roman Wysocki wyszedł z ciekawą inicjatywą, próbując organizować imprezy turystyczno-historyczne; marsze i pielgrzymki trędowatych okolicznymi szlakami historycznymi.  Po kilku latach jednak, bez poparcia władz i zainteresowania mieszkańców, zaniechał. Pan Roman opowiedział mi jak historia opisuje przyjmowanie do leprozorium zarówno ludzi bogatych i szlachetnie urodzonych jak i przedstawicieli uboższych warstw społecznych. Ci pierwsi żegnali się ze światem podczas specjalnego nabożeństwa organizowanego w klasztorach. Później dotknięty chorobą otrzymywał do swej dyspozycji celę klasztorną z posłaniem, przyodziewkiem i niezbędnymi sprzętami.  Wiązało się to oczywiście, z odpisami majątku na rzecz klasztoru."Inaczej było z biedakami z pospólstwa" opowiadał pan Roman "Ci wypędzani byli przez rodzinę i sąsiadów ze wsi lub miasta. Szukali schronienia a przygarniały ich siostry zakonne do swych folwarków, gdzie mieszkali w budynkach gospodarczych na słomie czy sianie a w zimie mieszkali razem z bydłem, bo było cieplej. Zaludnieniem majątków po buntach chłopskich w XI wieku na Dolnym Śląsku zajęły się s.s. Bernardynki. Wieś Bełczyna była w średniowieczu własnością klasztoru w Lubomierzu. Tam i w wielu majątkach wokół Lwówka Śląskiego siostry zakonne prowadziły przytułki dla trędowatych".


Marsz trędowatych "Dzwonkową drogą", 2011 r., foto: Roman Wysocki, udostępnione na stronie www.wlen.org.pl
   
Pan Roman przedstawił także codzienne życie trędowatych oraz ich sporadyczne kontakty ze światem zewnętrznym: "Pokutą dla napiętnowanych grzechem była ciężka praca na folwarku za miskę strawy i kromkę chleba, w izolacji od świata.  Modły za grzechy, na co dzień odbywały się w przytułku.   W niedzielę siostry prowadziły trędowatych początkowo do kościoła w Sokołowcu, później do krzyża przy cmentarzu przy drodze Proboszczów-Sokołowiec i tam odbywała się wydzielona msza dla trędowatych.  W marszach do kościoła trędowaci co niedziela szli przez góry ok. 5-ciu kilometrów w każdych warunkach czy to latem, czy zimą.  Stąd nazwa wielu dróg w regionie - "Droga Dzwonkowa". Zmianę lokalizacji mszy wymusili mieszkańcy Sokołowca w obawie o swoje zdrowie. Nie chcieli trędowatych we wsi, w kościele ani na cmentarzu.  A cmentarz przy kościele w Sokołowcu był, tak nakazywała średniowieczna tradycja.   Dla trędowatych powstał cmentarz w oddaleniu od wsi.  Tam chowano zmarłych trędowatych nawet z Lwówka.  Tak wytyczone były "Drogi Dzwonkowe" i tylko po nich wolno było im się poruszać."

Wielka szkoda, ze lokalne władze nie wykazały większego zainteresowania inicjatywą p. Romana, którą osobiście uważam za bardzo ciekawą i aż proszącą się o wsparcie. Dzięki takim ludziom jak p. Roman pamięć o trędowtych i ich tragicznym losie pozostaje nadal żywa. Ja z kolei przypominam o władcach, którzy fundowali placówki mające zapewnić schronienie i opiekę ludziomdotkniętym chorobą, między innymi naszych Henrykach śląskich.




* Geoffrey le Bel był synem hrabiego Andegawenii Fulka (1089-1143) i jego pierwszej żony Aremburg z Maine (zmarłej w 1126r.), podczas gdy Amalryk był synem Fulka z jego małżeństwa z królową Jerozolimy Mélisende (1101-1161).



Pan Roman Wysocki zaprasza do zapoznania się z jego nowym ciekawym projektem. Zajrzyjcie tutaj. Polecamy!



Literatura: 

Joseph Bedier, Dzieje Tristana i Izoldy. Książka i Wiedza 1987

Gilbert of Mons, Chronicle of Hainaut. Tłum. na angielski Laura Napran. The Boydell Press 2005

Bernard Hamilton, The Leper King and His Heirs: Baldwin IV and the Crusader Kingdom of Jerusalem. Google Books

Peter W. Edbury, William of Tyre: Historian of the Latin East. Google Books

Christine M. Boeckl,  Images of Leprosy: Disease, Religion, and Politics in European Art. Truman State University Press, 2011


The Journal of the British Archaeological Association, Tom 11, Google Books










 







Comments

Popular posts from this blog

Matka książąt: Anna Przemyślidka " Z Bożej Łaski Księżna Śląska i Wielkopolski"

"Zanim przyszła historia, były dinozaury..." czyli nasze średniowieczne początki. Część I

"Zanim przyszła historia, były dinozaury..." czyli nasze średniowieczne początki. Część II